Dla zmysłów #13


Zawsze daję się złapać w pułapkę myślenia, że nowy rok coś oznacza. Nowy początek? Przełom? Przypływ energii spowodowany… No właśnie, czym? W końcu to tylko data, noc jak każda inna. Od kilku lat skutecznie uciekam od sylwestrowej presji. Postanowienia za to wymyślam możliwie najbardziej trywialne - moim ulubionym była próba popularyzacji słowa szalenie (niestety zakończona fiaskiem - o tyle mało spektakularnym, że przypomniałam sobie o nim mniej więcej po dwóch i pół roku).

Pomyślałam więc, że rok 2022 na tym blogu na przekór zacznę od tematu staroci. Szukanie nowego w starym jest w końcu pomysłem dosyć szlachetnym i zadaniem ze wszech miar kreatywnym. Świetnie wpisuje się w ścieżki świadomego ograniczania konsumpcji i nadprodukcji. Pozwala też sięgać do historii różnie pojętych: dosłownie, rodzinnie, przedmiotowo. Zaglądanie w przeszłość sprawdza się w każdej dziedzinie kultury, ale i w codzienności.

Zdjęcie: Helma Bongenaar

Dla oczu

Helma Bongenaar twierdzi, że zbieranie jest w jej genach. Kolekcjonuje stare jedwabne szale, francuskie miski na kawę (bo cafe au lait pije się nie z filiżanek czy kubków, ale z miseczek właśnie), ceramiczne łyżki, lustra - a to dopiero początek listy. Ta stylistka i kucharka, autorka holendersko-francuskiej książki kucharskiej i współzałożycielka nowo wydanego magazynu Sentimental Journal, spełniła swoje marzenie i zamieszkała w starym, typowym dla Amsterdamu dwupoziomowym budynku handlowym: sklep od frontu, zapasy w piwnicy i mieszkanie na piętrze. Dwadzieścia pięć lat byli z mężem zakochani w tawernie z 1880 roku, a teraz są jej właścicielami. Wnętrza wypełniają przedmioty znalezione, uratowane, wykonane lub przerobione - często z przymrużeniem oka. Najwspanialsza jest chyba przepiękna paleta barw - mi przywodzi na myśl kolory z obrazów Vermeera (bardzo a propos, w końcu jesteśmy w Holandii).

Zdjęcie: Helma Bongenaar

Zdjęcie: Helma Bongenaar

Zdjęcie: Helma Bongenaar

Zdjęcie: Helma Bongenaar

Zdjęcie: Helma Bongenaar

Zdjęcie: Helma Bongenaar

Zdjęcie: Helma Bongenaar

Zdjęcie: Helma Bongenaar

Zdjęcie: Helma Bongenaar

Zdjęcie: Helma Bongenaar

Zdjęcie: Helma Bongenaar

Zdjęcie: Helma Bongenaar

Zdjęcie: Renee Frinking


Dla uszu

Jeden z moich ulubionych muzyków wydał właśnie nową płytę! Moja siostra stwierdziła, że w twórczości Milesa Kane’a, jak u mało kogo, od razu da się rozpoznać inspiracje i wpływy, i ja się z tym absolutnie zgadzam. Jeśli chcecie się poczuć jak w filmie o nastoletniej miłości, którego akcja rozgrywa się w Wielkiej Brytanii lat 60., posłuchajcie duetu z Corinne Bailey Rae albo Laną del Rey. Kane to także współtwórca (obok Alexa Turnera) najbliższego memu sercu projektu muzycznego - The Last Shadow Puppets. Kto jeszcze nie zna, ten nie wie co traci. A skoro Kane właśnie wydał płytę, Arctic Monkeys zapowiedziało nowy album już jakiś czas temu, to pozostaje tylko czekać na zwrot obu panów w kierunku wspólnego pobocznego projektu (fingers crossed!)


Dla serca

Na fotomontaże Weroniki Gęsickiej trafiłam przypadkiem, będąc kilka lat temu na krakowskim festiwalu fotograficznym. Projekt Traces jest pełen niepokojącego humoru. Artystka, dorastając w latach 90., karmiła oczy amerykańskimi produkcjami telewizyjnymi, które dla nas były wtedy kwintesencją dobrobytu. W swoich pracach przywołuje więc duchy społecznych utopii z połowy XX wieku, by skonfrontować je z tym, czego wolały nie zauważać: opresyjnością władzy, dyskryminacją i nieprzewidywalnością. To fantastyczny przykład tego, jak czerpiąc z estetyki minionej epoki (nawet najsłodszej i najbardziej niewinnej), można ją dosadnie i bezpardonowo krytykować.

Weronika Gęsicka, “Traces”

Weronika Gęsicka, “Traces”

Weronika Gęsicka, “Traces”

Weronika Gęsicka, “Traces”

Weronika Gęsicka, “Traces”

Weronika Gęsicka, “Traces”

Weronika Gęsicka, “Traces”


Dla ciała

Sprawa jest dosyć oczywista - najlepsze ubrania to te, które już masz (lub które ma ktoś inny, ale chętnie Ci je przekaże). Moda na vintage kwitnie, jak grzyby po deszczu pojawiają się sklepiki (lub kramy na Instagramie - linki do ulubionych dodam na samym dole), które ciuchy z lumpeksów selekcjonują, piorą i odświeżają, pięknie prezentują na zdjęciach, a potem wysyłają prosto pod nasze drzwi. Ale to nie wszystko - teraz można kupić sukienkę lub naszyjnik swojej ulubionej graficzki, wokalistki lub instruktorki jogi. Ja rzeczy z drugiej ręki (nie tylko ubrania, palmę pierwszeństwa w moim sercu należy do ceramiki) najbardziej lubię przywozić z podróży, albo wygrzebywać z odmętów szafy mojej mamy. Są wtedy szanse, że znajdę coś, co należało jeszcze do mojej babci. W każdym z tych przypadków sentyment jest co najmniej podwójny.


Dla głowy

Czytelniczo zaczęłam ten rok od całkiem sporej ilości względnych nowości (głównie z północy Europy, za sprawą świetnego wydawnictwa Pauza), ale od początku pandemii staram się między współczesne lektury wplatać jak najwięcej dwudziestowiecznych klasyków. Pewien przeczytany przypadkiem wywiad zainspirował mnie do tego, żeby zwrócić się ku skomplikowanej anglosaskiej narracji z lat 20. i przeczytać po raz pierwszy w życiu Panią Dalloway Virginii Woolf oraz Wściekłość i wrzask Williama Faulknera. Co to była za wyprawy! Żeby rozgryźć Faulknera musiałam przejść przez wielostronnicową frustrację, ale nie bez powodu Le Monde uznał tę pozycję za jedną z najważniejszych książek XX wieku. Warto (jak bardzo!) wracać do innowatorów sprzed stu lat, choć może to prowadzić do cokolwiek smutnych refleksji na temat miałkiej zwyczajności dzisiejszych bestsellerów. Natomiast teksty owego tajemniczego spiritus movens bardzo polecam, biorę się właśnie za jego najnowszą powieść.


Dla codziennej dawki inspiracji

Bo w 2022 roku także najczęściej zaglądamy na Instagram: Remodelista | Helma Bongenaar | Sentimental Journal | Miles Kane | Arctic Monkeys | The Last Shadow Puppets | Weronika Gęsicka | Haute Vintage | Hopla | Vintage Free Spirit | Szafki Store | Vinyl Stuff | Nold | Kwartalnik Przekrój


Marta

Using Format